Opuszczona szkoła, dwór zbrodniarza niemieckiego. Część 1

Nigdy nie wiadomo kiedy nadarzy się jakiś ciekawszy urbex. Planowo wybrałem się pozwiedzać dwór, wiedział o nim jedynie to, że jest, i nie nastawiając się na jakieś specjalne wrażenia. Ale się dość nieźle zaskoczyłem faktem, iż przy okazji jest to opuszczona szkoła. Dodatkowo żeby było weselej na terenie obiektu prawdopodobnie nie byłem sam, kiedy zwiedzałem parter z góry zaczęły dobiegać dziwne hałasy. Jakoś nie specjalnie miałem ochotę poznawać źródła tychże hałasów, więc czym prędzej taktycznie się ewakuowałem z budynku. I wróciłem do niego tydzień później, wtedy już byłem sam. A z racji tego, że się trochu zbyt rozpędziłem  zfotografowaniem i zrobiłem przeszło 150 zdjęc, to po selecji wyszło tego ponad 70 to wpis ten będzie podzielony na dwie części. Więc oto część pierwsza.

Krwawa niedziela

Wieś w której znajduje się dwór była w roku około 1872 w posiadaniu F.J. Prawdopodobnie to dla jego rodziny w połowie wieku XIX postawiono dwór. Oprócz dworu postawiono też liczne budynki gospodarcze, tak jak na przykład spichlerz (także niedługo będzie prezentowany, zapraszam więc na newsletter, dam Ci znać o jego publikacji).
W okresie II-wojennym majątek był zarządzany przez U.J. Był on niemieckim obszarnikiem z tejże miejscowości, członkiem SS, oraz uczestnikiem tzw “krwawej niedzieli” w pobliskim mieście. Ta masakra w więzieniu podczas pewnej październikowej nocy odbiła się dość szerokim echem w całej Europie.

Znudzeni pijani niemcy

Pewnego październikowego dnia pijany właściciel dworu wraz ze swym przełożonym udali się na polowanie. Po jego zakończeniu powrócili do dworu i rozpoczęli popijawę. Kilka godzin później, będąc już w stanie znacznego upojenia stwierdzili, iż jeszcze mało im atrakcji tego wieczora, i stwierdzili, iż jeszcze mało in atrakcji tej nocy. Jeden z nich stwierdził, że pojadą postrzelać sobie do Polaków.
Przed północą udali się więc do gmachu starostwa w pobliskim mieście, i zabrali stamtąd listę 90 skazanych na śmierć Polaków przebywających w więzieniu w tymże mieście. W więzieniu pojawili się około 0:30, i na sam początek pobili polskiego dozorcę i jego rodzinę. Następnie kazali wyprowadzać więźniów według listy. Niemieccy dozorcy wyciągali ludzi z cel, i kazali im schodzić po schodach na parter gdzie czekała na nich pijana dwójka.

Kazano nam ustać w otwartych drzwiach cel, twarzą do wnętrza. Wywołanego więźnia sprowadzono na parter do holu, wszystko w pośpiechu, i gradu bluzgów oraz kopnięć. Na dole czekały pytania, “Jak ci na imię, psie” Nim delikwent zdążył odpowiedzieć już leżał na ziemi powalony kolbą, lub rękojeścią broni. [cytat przeredagowany na potrzeby utajnienia lokalizacji]

 

To bez znaczenia, to tylko polacy

Po zejściu na parter więźniowie mieli się ustawić w rzędzie. Jeden z dwójki każdego osobno dokładnie oglądał, i wydawał polecenie rozstrzelania lub wyprowadzenia. Następnie dozorcy odprowadzali każdego po kolei na tył budynku i tam ich rozstrzeliwano bez względu na wcześniejszy werdykt. Część egzekucji oboje przeprowadzali osobiście, przy czym jedną z ofiar oskalpował dość małym i tępym nożykiem. Tempo tych egzekucji przeprowadzonych osobiście było tak duże, iż nie nadążano z notowaniem kogo zabito. Kiedy wykonawcom zwrócono na ten fakt uwagę, ci stwierdzili, iż:

To bez znaczenia, tu chodzi tylko o jednego polaka więcej, lub mniej
[cytat preredagowany]

 

Naoczny świadek twierdzi, że następnego dnia dozorcy robili obchód i sprawdzali kto przeżył.

Zapraszam na część 2

Jak wspominałem na wstępie, wyszło mi trochę za dużo zdjęć jak na jeden wpis. Więc wpisy będą dwa. Na tą część to tyle, zapraszam na drugą. Tymczasem zapraszam do obejrzenia fotografii, oraz zapisania się na newsletter o tutaj.

Galeria

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze

Przeczytaj także

0
Będę wdzięczny za opinię, skomentujesz?x